|
Cech Bimbrowniczy prywatne forum bimbrownicze
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Werther Young
egzorcysta-amator
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:47, 30 Kwi 2009 Temat postu: Opowieść 6. - o dwóch takich... |
|
|
...którym skradziono mózgi. Czyli o mnie i moim bracie. Aby lepiej zrozumieć sens opisanych poniżej wydarzeń, należy znać podstawowe fakty dotyczące mojej relacji z tym idiotą (właśnie widać zresztą ;P). To trochę zawiłe, ale przedstawię w skrócie: mój brat, imiennik Żochego (współczuję), ma innego ojca niż ja, i krótko mówiąc, obwinia mnie i mojego ojca o wszelkie niepowodzenia w życiu swoim i naszej matki. W ramach manifestu nie chciał w ogóle uczyć się angielskiego (bo mój ojciec to Anglik), generalnie mnie tępi, i vice versa. To takie tróó emo, coś, lecz nie wiadomo co. Tkanki mózgowej pod czaszką nie stwierdzono.
W ścisłym związku z powyższym, robimy sobie różne złośliwe kawały. Z takich nowszych:
1) Lany poniedziałek A.D. 2009. Z rana budzi mnie to-to i z w pełni sztucznym uśmiechem na ustach wyrzuca moją własność przez okno. Zaspany i nieczający klnę go półgłosem na ile zasób słów pozwala, po czym schodzę na dół, potykając się sam o siebie. Wychodzę przed dom, podchodzę do leżącej własności i schylam się po nią... W tym momencie czuję, jak oblewa mnie zimna woda. Podnoszę się, spoglądam w górę, a mój brat szczerzy się z okna i wylewa na mnie drugie wiadro. Szczęśliwy jak nigdy wracam do domu. Ku niezadowoleniu brata nie mszczę się. Chwilowo.
Kilka godzin później brachol ma zamiar wyjść. Oczywiście prostuje włosy, maluje się, nakłada dziesiątki pierdół na siebie, jak to emo, podczas gdy ja kontempluję ze znajomymi rozwój trawy w przydomowym ogródku, przy okazji zabawiając towarzystwo opowieścią z rana. Wtedy pada zasadnicze pytanie: "Jak się odwdzięczyłeś?". Po usłyszeniu niesatysfakcjonującej odpowiedzi, Eryk (mój przyjaciel) obmyśla genialny plan zemsty. Zanim jednak do czegokolwiek doszedł, jego wzrok padł na... węża ogrodowego. Zaczailiśmy się na brata za wejściem do piwnicy. Po kilku minutach jego emo-znajomi podeszli pod bramę. Nie zauważyli nas, byli zbyt pochłonięci dyskusją na temat nowych sznurówek w szachownicę. Nagle otworzyły się drzwi... Wyszedł mój brat... Odstawiony, gotowy na lans. Już miał przekręcić kluczyk w zamku, gdy rozległ się wrzask: "BAANZAAAAI!!!" - to Eryk wyskoczył z wężem ogrodowym, podczas gdy ja odkręciłem wodę. Efekt? Brat sklął mnie jak zwykle, ale co najlepsze - musiał od nowa przez dwie godziny szykować się do wyjścia I jego mina - bezcenna. Chociaż jego znajomych chyba była lepsza. No wiecie, przecież taka ciota jak ja nie odważyłaby się oblać Damianka przy znajomych. A tu zonk, jak mawia Frikki
2) Piękny, słoneczny, wiosenny dzień. Wracam ze szkoły, wchodzę do domu i znów słyszę to. Tę straszną muzykę. Screamo nastawione na cały regulator. Ale coś jeszcze było nie tak... Mój brat przecież spalił głośniki od swojego stereo, jak próbował podłączyć je jakimś dziwnym sposobem do gitary. Biegnę do pokoju - tak, to moje głośniki są maltretowane wrzaskami chłopców z grzywką na bok... Idę do niego, otwieram drzwi do pokoju, fala dźwięku aż mnie odrzuca. Ale nic, brnę dalej. Brat udaje, że mnie nie widzi. No to odłączyłem głośniki i zabrałem je na swoje miejsce. Jak się nie wydarł, że taki ze mnie egoista, cipa i w ogóle, bo przecież jemu się spaliły, a chce muzyki posłuchać. Tłumaczę mu spokojnie: "To moje głośniki, więc po pierwsze powinieneś zapytać mnie o zgodę, po drugie - sam chcę posłuchać", a on dalej, że go nie szanuję, że mój ojciec pewnie też taki jest i och, i ach. Ignoruję go tak, jak on uprzednio mnie. Mija kilkanaście minut, słucham sobie Zeppelinów. Nagle prąd znika. Wychodzę na korytarz - brat stoi z "korkiem" w dłoni i uśmiecha się szeroko. Wręcza mi ów "korek", wraca do pokoju i...
- Kuuurwaaa!! Przerwało mi ściąganie!! Kuuuurwaaa maaać!
Mieczem walczysz, od miecza giniesz
3) Teraz starsza opowieść.
Byłem bardziej niż nieletni, coś poniżej 10 roku życia. Mój brat jest 2 lata młodszy, więc rodzice zostawili go na chwilę pod moją opieką... Szybko zrozumieli, jaki popełnili błąd. Bawiliśmy się na jakimś placu zabaw, ja - spokojnie, takie grzeczne dziecko. Brat - burza, złośliwa na dodatek. Znudziło mu się chyba taranowanie mnie samochodzikami na pilota, więc zaczął rzucać starymi kasztanami. We mnie, rzecz jasna. Z początku to ignorowałem, najczęściej nie trafiał, a jeśli już to w ramię czy inne nieszkodliwe miejsce. Ale jak za którymś razem przydzwonił mi w głowę, to zobaczyłem gwiazdki w oczach. Niewiele brakowało, żebym się rozpłakał (jak to mam w zwyczaju, i właśnie o to mu chodziło), ale tym razem czekała go niespodzianka. Wkurzyłem się, naprawdę. Wziąłem garść piachu do ręki i sypnąłem mu w oczy znienacka Jak wcierał sobie ten piach w gałki oczne, zapewne próbując go zetrzeć, wstał i chciał iść do rodziców chyba... To ja mu ściągnąłem gacie ;P Przewrócił się. Leżał tak świecąc gołym tyłkiem, a ja najnormalniej w świecie poszedłem do domu Że potem dostałem ochrzan życia - cóż... xD
Więcej nie opublikuję z własnej inicjatywy, nie chcę robić z siebie większego kretyna xD
4) A propos tego kretyna - mogę dorzucić jako bonus sytuację, jaka miała miejsce po jednym z wieczorów spędzonych ze znajomymi. Urządziliśmy kolejny wieczór francuskich musicali i seriali kostiumowych, z tą różnicą, że sami też mieliśmy się za kogoś przebrać. Mój wybór był chyba oczywisty - Mikelangelo Loconte aka Mozart. Po dwóch spektaklach i kilku obalonych butelkach, wyszliśmy na miasto. Po co? Nie wiem. Idąc główną ulicą, w tych cudacznych strojach, postanowiliśmy... Zaśpiewać... "Tatoue moi" xD (należy dodać, że nikt z nas nie uczy się francuskiego, a było nas troje) Moje pianie mające imitować śpiew pana Loconte było oczywiście motywem przewodnim historii... Reakcje ludzi były co najmniej interesujące, szczególnie kilku studentów, którzy chcieli się do nas przyłączyć... ;P Zrobiłem z siebie idiotę do kwadratu, bo co gorsza, nie tylko śpiewałem, ale też chciałem bardziej wczuć się w rolę i przytulałem się do ludzi, wskakiwałem na podwyższenia i darłem się jak stare prześcieradło... Ech, co ten alkohol robi z ludźmi. To było kilka dni temu, a wciąż wstydzę się wyjść na miasto.
Przebijcie to. Bardziej skompromitować się nie da.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
frikki
NAJWYŻSZY DEJWISTA
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:15, 30 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Werther, szacun. Większego Dumnego Wariata nie mieliśmy przyjemności gościć w naszym klubie xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez frikki dnia Czw 20:15, 30 Kwi 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Żochy
ROCKSTAR
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Heavy Metal World
|
Wysłany: Sob 0:20, 02 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
respekt, respekt
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
grzehu1991
*Człowiek Tysiąca Imion*
Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Tam gdzie można walczyć
|
Wysłany: Sob 12:48, 02 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Zaniemówiłem ze śmiechu mało co, a wykończyłbyś mnie tymi tekstami XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Werther Young
egzorcysta-amator
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:56, 03 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
grzehu1991 napisał: | Zaniemówiłem ze śmiechu mało co, a wykończyłbyś mnie tymi tekstami XD |
W takim razie dorzucę anegdotę gratis. Odnośnie opowieści czwartej.
Idę sobie wczoraj przez miasto i patrzę - jakaś staruszka macha w moją stronę. Myślę sobie - nie, to nie do mnie. Idę dalej. Jakieś niecałe 10 minut później widzę grupkę starszej młodzieży na murku przed monopolowym (wiadomo, studenci). I nagle któryś z nich rzuca w moim kierunku:
- Hej, Mozart! Wypijesz z nami?
Co miałem zrobić... Wypiłem. Przynajmniej nowych znajomych zyskałem. Ale powiem szczerze, że ich nie pamiętałem. Sami uświadomili mnie, że wtedy to właśnie oni chcieli się do nas przyłączyć ;P
A teraz czas na puentę: ta historia uświadamia w sposób dosłowny, jak bardzo prawdziwa jest sentencja "vodka - connecting people".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Werther Young dnia Nie 19:58, 03 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
trÓÓ
pasożyt społeczny
Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:42, 03 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
a o tym ze ja pilem z wami wczoraj to juz nic nie napisales ;p moj wyskok ''banzaaai!1'' rzadzi hahah ciekawe dlaczego twoj brat do tej pory nie chce mnie widziec xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|